wtorek, 25 grudnia 2012

Roma Ligocka "Dziewczynka w czerwonym płaszczyku"

Zachwycająco piękna opowieść o "Dziewczynce w czerwonym płaszczyku" to studium psychologiczne zmieniającego się w pięknego motyla dziewczęcia. Można tu wyróżnić kilka etapów życia poczynając od małej, cichej, zastraszonej Romy, po piękną, mądrą i inteligentną kobietę zmagającą się z problemami życia codziennego - samotnością, strachem, poczuciem wyobcowania (efekt, z którym zmaga się pokolenie ludzi wojny).

Etap I i najstraszniejszy - krakowskie getto, gdzie jest "zawsze zimno, lodowato zimno"* (s.10), gdzie "ludzie krzyczą, błagają, proszą, klną i przeklinają" (s.14), gdzie "uśmiechanie  się jest zabronione!" (s.37). Niepewna teraźniejszość i przyszłość. "Żyjesz, albo umierasz. Żyjesz, bo jesteś Panem, umierasz, bo jesteś Aryjczykiem, Innym, Obcym." Tak rodziła się nienawiść. Tak rodziło się zło, agresja, faszyzm, antykosmopolityzm. Tak szerzyła się nietolerancja.
Etap II - dzieciństwo u Kierników, pierwsze zetknięcie Romy z teatrem, z muzyką, ze sztuką.
Etap III - szkoła żydowska, czasy powojenne; niepewność, stany depresyjne, samotność, odtrącenie.
Etap IV - utrata ojca i jego śmierć.
Etap V - najpiękniejszy: dorastanie; przyjaźń z Barbarą, pierwsze miłości i zauroczenia (Wiesław, Janek, Mirek), pierwsze kroki w stronę kariery malarki, artystki, pisarki.
Etap VI - problemy psychiczne Romy Ligockiej, lekomania
Każdy z tych etapów przenika się, łączy, a mimo to jest odrębną epoką, odrębnym światem. Są też tu i inne ważne dla autorki momenty, pewne stadia przejściowe, ważne dla niej okresy. Każdy rozdział odgrywa tu jakąś rolę. Syn Jakub, komunizm, studia na ASP, współtworzenie Piwnicy pod baranami, przyjaźń z Romanem Polańskim i Ryszardem Horowitzem, śmierć matki i inne chwile, mgnienia oka... (Czas leci, umyka...)

Cytaty pochodzą z powieści "Dziewczynka w czerwonym płaszczyku" Romy Ligockiej we współpracy z Iris von Finckenstein, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012
Duże litery, fotografie rodzinne autorki zachęcają do przeczytania tej wielkiej objętościowo, ale przede wszystkim ciekawej i pouczającej książki.

 

CYTAT:

"Jeszce dziś korzystam z doświadczeń tamtych lat, kiedy to starałam się wchłonąć w siebie wszystko, co jest piękne, ważne i prawdziwe. Spotykam wtedy takich artystów jak Tadeusz Kantor, Andrzej Wajda, pisarzy takich jak Marek Hłasko, poetów, aktorów, muzyków. Mój kuzyn Roman Polański i Ryszard Horowitz, który tymczasem też zaczął studiować na Akademii i gra jazz, również obracają się w tych kręgach. Tu, w Krakowie, na tym niewielkim skrawku ziemi, zbiera się wiele barwnych osobowości. Tu się nawiązują przyjaźnie i tu się powraca. To miasto jest dla artystów prawdziwą mekką, porównywalną z Rzymem czy Londynem.
Oglądam ich obrazy i ich sztuki w teatrze, czytam ich książki, słucham ich muzyki, najczęściej jazzu. Tymczasem zamieniłam się w małą muzę, malarze często mnie malują, pisarze czytają mi na głos swoje teksty. Jestem zaprzyjaźniona z wieloma artystami i prowadzę barwne życie trochę podobne do tego z przełomu wieków na Montmartrze." (s. 317)

niedziela, 25 listopada 2012

Agnieszka Hałas "Dwie karty"

Wspaniale było powrócić do polskiej literatury fantasy. Do tego czarodziejskiego klimatu w słowiańskim stylu. Ach, jak ja to kocham...
To prawda: mniej tu było słowiańszczyzny aniżeli w "Trylogii husyckiej" AS'a, ale styl jakim posłużyła się autorka był o niebo lepszy niż styl niedawno przeczytanego przeze mnie Eddings'a ("Pionek proroctwa"). Słowa takie jak: tawerna, grymuar, alchemia itp. budziły we mnie niesamowite wizje świata, do którego chciałabym należeć.
I jak to zwykle u mnie bywa pokochałam postać drugoplanową, ale jakże ciekawą.
"Tuż nad sobą ujrzał brzydkie, pomarszczone oblicze z nosem jak purchwaka. Cofnęło się ono pospiesznie, a ciężar zniknął. Coś z głośnym tupnięciem wylądowało na podłodze. Brune poderwał się, zrzucając przykrycie.
Na posadzce ujrzał głowę. Nie posiadała ciała, tylko osiem pajęczych nóg.
Poruszając się szybko jak prawdziwy pająk, potworek przebiegł przez całą szerokość mrocznej, zagraconej izby i nagle kocim susem znalazł się na stole, zrzucając niechcący trochę śmieci. Brune obserwował go, zafascynowany.
Z sucharkiem w zębach stwór ukłonił się.
- Zazel, do usług - oznajmił, chrupiąc."*

 
Rys. Beata Urniaż-Księska


Ach... jak dobrze... jak cudownie, że jest to pierwszy tom cyklu o świecie Zmroczy - "Teatr węży".
Moja ocena: 5/6

* Agnieszka Hałas "Dwie karty", Wydawnictwo Ifryt, Lublin 2011, s. 111

poniedziałek, 19 listopada 2012

Krystyna Janda "Moja droga B,"

Krystyna Janda jest dla mnie niedoścignionym wzorem kobiecości zarówno tej duchowej, jak i cielesnej. Sprawdza się doskonale jako aktorka, a także jako prozaik i felietonistka.
Dojrzewać tak jak ona jakże bym chciała. Mądra, wiecznie piękna, elegancka, wyjątkowo ciepła osoba.


Wracając do "Moja droga B,":
Lubię, gdy czytam literaturę prawdziwie kobiecą i równie delikatną co silną wewnętrznie.
Lubię w literaturze takiej pochwałę chwili, zapatrzenie się w nią, posmakowanie jej.
Lubię mądrości jakie przynosi niepewnej, czasami naiwnej, czasami nieufnej czytelniczce jaką jestem.
Lubię, gdy w książce pojawia się, nierzadko zresztą, opinia pisarza o sztuce (książka, teatr, film, rzeźba).
Lubię ludzi, których Krystyna Janda spotyka na swojej drodze. Są wyjątkowi. Tak jak i ona.
Lubię, lubię, lubię...
I pewnie więcej byłoby tego lubię. Gdyby nie moje ograniczone myślenie. ;)
Standardowo więc: Polecam!

piątek, 9 listopada 2012

The Fantastic Flying Books of Mr. Morris Lessmore

Od dłuższego czasu w Internecie krąży filmik dotyczący historii pewnego bibliotekarza. Zachęcam do obejrzenia! Niedowiarkom, bowiem ukazuje on, że pasja bibliotekarska istnieje naprawdę, a książka to najwspanialszy wynalazek człowieka.

Poleca Yenn - bibliotekarz z powołania ;-)



środa, 24 października 2012

Fantastyka, dualizm, Kościół i moja w tym opinia.

Od zawsze kocham fantasy, baśnie, legendy szczególnie te słowiańskie. Spotykam się z różnymi opiniami odnośnie owego zagadnienia.

Pewna dobrze znana mi osoba posunęła się do tego stopnia niedorzecznie, że w rozmowie co do tego tematu, zapytała wprost: Czy chodzisz do Kościoła? Zabolało. Chodzę i wierzę, ale zdania w tej kwestii nie zmienię. Bo czyż Wilk z Czerwonego Kapturka nie jest łagodną wersją wilkołaka, a macocha z Kopciuszka to nie wampir emocjonalny? Czy w baśniach nie pojawiają się trole, ogry, złe czarownice? Znamy przecież smerfy, Gargamela i gumisie.

Wszystko to jest tworzone przez ludzi, z myślą o ludziach, dla ludzi. Pytanie tylko jak my - dorośli, ustosunkowujemy się do tegoż. Czy wychowujemy dzieci prawidłowo, pozwalamy im marzyć, rozwijać się twórczo? Czy wręcz przeciwnie? Tworzymy paradoksalnie ogromne możliwości skorzystania z owoców drzewa zakazanego?
Rozmawiajmy z dzieckiem, pokazujmy błędy, pomagajmy w zrozumieniu świata, nie krzywdźmy dzieci niesprawiedliwymi osądami, nieprzyjemnym tonem głosu, wyzwiskami czy uderzeniem w stół, a z pewnością w przyszłości okaże się, że stworzyliśmy inteligentnego, myślącego młodego człowieka.

Dualizm - pojęcie, którym bronił się Kościół argumentując swoje zdanie na temat Harry'ego Potter'a i jemu podobnych - nie jest problemem. Problemem jest nasze zachowanie i konserwatyzm myślowy, który doprowadza do obsesyjnej dewocji. Spójrzmy na to z innego punktu widzenia. Nawet w Biblii pojawia się dualistyczny obraz świata (przykład: Apokalipsa). Dobro ze Złem będzie zawsze walczyć. Pamiętajmy też, że człowiek nie jest do końca przesiąknięty złem, a wampiry istnieją (choćby tylko emocjonalne), ale i w nich jest odrobina dobra.


wtorek, 23 października 2012

Martyna Wojciechowska "Etiopia. Ale czat!"

 "(...) ludzie są przeraźliwie głodni i ten głód dosłownie patrzy im z oczu. I nagle czuję straszliwy niesmak, że w ogóle tu jestem, że przyszliśmy to filmować, że żerujemy na ludzkiej biedzie i cierpieniu, że próbujemy tę codzienną walkę o przetrwanie sfilmować niczym kolejną atrakcję tego kraju - coś wartego pokazania w lekkim, podróżniczym programie emitowanym w niedzielę koło południa.
(...) wstyd mi, że mam pełny brzuch, że mam piękny dom, że mając tu i tam wałeczki tłuszczu, wyolbrzymiam to, jakby to było coś godnego uwagi. Rozmawiamy o tym później i okazuje się, że każdy z nas miał taką chwilę wstydliwej zadumy. Bo właśnie wziął kredyt na samochód, kupił trzecią parę nart, motor, chce wysłać dzieci na wakacje. I mamy przed oczami te małe, prześliczne dzieciaczki - z wielkimi czarnymi, migdałowymi oczami - uczepione matki, czekające na posiłek. Posiłek, który nie jest żadnym frykasem, niestety.(...)"*

Afryka potrzebuje pomocy. Dżibuti jej potrzebuje. Somalia jej potrzebuje. Etiopia jej potrzebuje. I wiele innych afrykańskich krajów również. Pamiętajmy o tym!


"Etiopia. Ale czat!" kolejna ciekawa pozycja dla zainteresowanych kulturą, sztuką, tradycją, życiem Afrykan (tym razem z uwzględnieniem głównie Etiopczyków). Bieda, braki w edukacji, łapówkarstwo i wiele innych społecznych, gospodarczych, religijnych problemów 'Czarnego Kontynentu', czyli to, co już znam z opowieści modelki i ambasadorki ONZ - Waris Dirie.
Niesamowita szata graficzna, ciekawe historie, ogromny talent dziennikarski, motywowanie czytelników do działania to znak rozpoznawczy Martyny Wojciechowskiej. "Etiopia..." w jej wykonaniu to prawdziwy kunszt literacki. Jak zawsze więc: polecam!

* Martyna Wojciechowska "Etiopia. Ale czat!", Wydawnictwo G + J RBA, Warszawa 2009, s. 122-123

wtorek, 9 października 2012

Perfekcyjna u Najsztuba

W literaturze, filmie, sztuce, kulturze, a także programach rozrywkowych poszukuje szczypty kobiecości. Dlatego też chętnie obejrzałam jeden z odcinków Najsztub słucha: Małgorzata Rozenek. Tym chętniej, że z prowokującym, nierzadko irytującym dziennikarzem Piotrem Najsztubem rozmawia inteligentna i prawdziwie kobieca Pani Gosia Rozenek.



Początkowo w rozmowie tej prym wiódł Piotr Najsztub. Przez pierwszych pięć sekund, dosłownie. Jego pierwsze pytanie (Czy Pani jest kobietą?) wywołało we mnie atak śmiechu (wstyd panie Najsztubie!). No jak tu wyjaśnić ograniczonemu facetowi, że ma przed sobą długonogą, piękną i mądrą kobietę? Nie wystarczy się uśmiechnąć i próbować zmylić przeciwnika. Pani Gosia miała zatem bardzo trudne zadanie, z którego wyszła jednak zwycięską ręką.
Nie pozwoliła ona Najsztubowi na wejście w tych swoich niebiesko-czerwonych buciorach w jej życie prywatne, osobiste, a głupie pytania zbywała mądrymi odpowiedziami. Dobrze, że ta pewna siebie osoba mogła skonfrontować swoje zdanie z Najsztubem, choć momentami miałam wrażenie, że sam Najsztub nie jest wobec niej przychylnie nastawiony. Jego grubiańskie pytania mogły doprowadzać niemal do szału Panią Gosię i miały prawo.
Nie jeden raz spotykam się też ze stwierdzeniem, że ktoś, kto w życiu stawia sobie cele, zadania, stwarza wszelakie okoliczności do spełniania swoich marzeń, planów i nadziei, jest człowiekiem martwym, człowiekiem bez życia. Ale to przecież marzenia i kolejne stawiane sobie cele stwarzają nie tylko poczucie bezpieczeństwa, samowystarczalności, lecz również tego, że żyje się tylko raz i tylko dla siebie. Dzięki marzeniom, poszukiwaniu samego siebie wśród tłumu, tłoku i hałasu, możemy tym samym dać radość innym.
Zresztą każdy człowiek jest indywidualną istotą. Jeden jest spontaniczny, drugi w jakimś sensie ograniczony (planami, marzeniami, ludźmi). Jeden jest pesymistą, drugi - optymistą. Jeden kocha szaloną jazdę, drugi wręcz przeciwnie. Nie oceniajmy więc ludzi, dając im tym samym etykietkę: "Ten człowiek żyję, a ten nie!"

Nie bójmy się więc w pewnych sytuacjach być perfekcjonistami!

poniedziałek, 8 października 2012

Jak wytresować smoka?

czas trwania: 1 godz. 38 min.
gatunek: Animacja, Familijny, Fantasy, Przygodowy
premiera: 9 kwietnia 2010 (country,.PL) 18 marca 2010 (świat) 
produkcja: USA
reżyseria: Dean DeBlois, Chris Sanders
scenariusz: Dean DeBlois, Chris Sanders, William Davies


No właśnie: jak wytresować smoka? Bardzo prosto, jak widać na załączonym obrazku. ;-) Wystarczy szczypta zapału, pasji, czaru i miłości.

Od kilku lat panuje moda na filmy animowane. Można powiedzieć, w pewnym sensie, "prekursorem" i już niemal klasykiem kinowej mani, wielu zresztą młodych jak i starszych fanów filmów tego typu, jest ogromnie ceniony Shrek. Jego popularność sprawiła, że twórcy, by przyciągnąć widza w każdym wieku, tworzą coś na kształt świata, historii, samej osoby tego przesympatycznego ogra. Dobrze, jeśli jest to wersja podobna, aczkolwiek równie nieprzewidywalna, oryginalna, magiczna i pełna humoru. Zwykle też od filmów animowanych oczekujemy profesjonalnego podejścia dydaktycznego wobec najmłodszych widzów, ale również jako osoby dorosłe pragniemy zobaczyć świat w zupełnie innym świetle i chcemy się przy tym dobrze bawić.

Film uczy młodego widza wyrażania własnego zdania, wyrażania własnych uczuć - i to jest motywem przewodnim opowieści o tyczkowatym, nieco upartym, lecz mimo to bojącym się przeciwstawić woli ojca, chłopcu imieniem Czkawka.
Zapewniam, że Jak wytresować smoka w zupełności integruje pokolenia. Oglądając, może nie dostajemy czkawki od niespodziewanego napadu śmiechu, ale uśmiech na twarzy pozostaje jeszcze przynajmniej przez pół godziny po obejrzeniu, a już na pewno, nie dziwmy się uśmiechniętemu od ucha do ucha dziecku. Choć mogą też pojawić się momenty przerażające, to jestem pewna, że warto dziecku (i sobie!) zapewnić tak miło spędzony czas w doborowym towarzystwie Wikingów i smoków.

Szczerze polecam!

wtorek, 2 października 2012

Wojna polsko-ruska

 czas trwania: 1 godz. 48 min.
 gatunek: Dramat
 premiera: 22 maja 2009 (Polska) 21 kwietnia 2009 (świat)
 reżyseria: Xawery Żuławski
 scenariusz: Xawery Żuławski



Czym dzisiaj jest sztuka? Czy dzisiejszy artyzm to synonim szoku, wstrząsu, zadziwiania widza? Czy aby zrobić "Coś", pojawić się musi seks, agresja i pożądanie?
Widać tu jednak również miłość "prawdziwą" (o ile nie weźmiemy pod uwagę kontaktu fizycznego z Andżelą czy Olą lub fragmentu, w którym Silny rani Magdę nożem)*, miłość Silnego do Magdy i jest ona oczywiście plusem w całej tej historii.
Zastanawiam się jednakże kim w filmie tym jest kobieta? Jaką ma rolę do spełnienia?
Czy tak jak Andżela jest ona wrażliwa, inteligentna, szukająca odpowiedzi? Albo nieśmiała i jednocześnie uwodzicielska jak Ola? A może jak Magda "zainteresowana" kulturą, sztuką?
Uważam, że mężczyzna w "Wojnie polsko-ruskiej" jest potworem, tyranem. Kobieta zaś jego niewolnicą.

Oglądając "Wojnę polsko-ruską" powtarzałam sobie tylko: "Nie chcę żyć w takim świecie!".

* Uwaga! Spoiler.

niedziela, 30 września 2012

Jonathan Carroll "Białe jabłka"

Czytając "Białe jabłka" momentami chciałam wyrzucić książkę z hukiem w drugi, jakże daleki i zaciemniony, kąt. Z jednej strony powieść jest pełna akcji, ale i delikatności. Z drugiej wydaje się być zbyt wulgarna (choć w rzeczywistości taka nie jest). Zapewne wina leży po stronie autora, który próbuje czytelnika oczarować słowem, ale chwilami zmienia się niczym Hyde w seksualnego ogiera - nie śmieszy to jednak, nie bawi, nie interesuje.

Nie przemawiają do mnie również WIELKIE myśli Carroll'a.

- Możesz mi opisać swoje wrażenia?
- Pewnie tak, ale nic byś nie zrozumiała. Nie, że jesteś głupia, ale żeby wyraźnie ujrzeć życie, naprzód musi ono dobiec końca. Nie wolno ci się spodziewać żadnych korzyści, musisz porzucić nadzieje i ukryte pragnienia... Mówić, czego się nauczyłam, to jakby tłumaczyć ci coś, podczas gdy ty doznajesz orgazmu.
- Babciu!
- To prawda, serdeńko. Tym różni się spokojna jasność, która przychodzi po miłosnym akcie, od tego, co przeżywa się w trakcie.
Isabelle uśmiechnęła się łobuzersko
- Myślałam, że życie to kabaret. A ty mi mówisz, że to jeden wielki orgazm?*

Jedyny ciekawy fragment to rzeź w zoo.
"Białe jabłka" to nie książka magiczna, a krzywe lustro "niby-rzeczywistości".
Tchórzostwo (Isabelle), kobieciarstwo (Vincent) i chorobliwa zazdrość (Bruno) wydają się być jedynymi cechami papierowych bohaterów.
Poszukując książki ciekawej zwracam szczególną uwagę na styl pisania i nazwy własne.  Intrygujące imiona są równoznaczne z interesującą wyobraźnią pisarza. Tutaj tego nie widzę.
W parę minut Isabelle stanęła koło babki i spojrzała przez okno na psa.
- Jak on się wabi? Ma jakieś imię?
- Hietzl. - Nazwa brzmiała trochę jak "hycel".
Imię było tak idiotyczne, że mimo woli Isabelle parsknęła śmiechem.**


Autor - klasyk? Nie dla mnie. Przypomina on trochę Musso. Choć według mnie Guillaume bije go na głowę. A szkoda!

* Jonathan Carroll "Białe jabłka", Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2002, s. 229-230
** Tamże, s. 241

sobota, 8 września 2012

Wojciech Cejrowski "Podróżnik WC. Wydanie II poprawione"

(...) wstydziłem się robić dodruki, bo dziś już większości tamtych historii w ogóle bym nie opowiedział! Są krępujące.*
Niepotrzebnie, Panie Wojtku, proszę mi wierzyć. Jakżebym chciała pisać tak dobrze jak Pan to robi. Choćby i była to najgorzej napisana przez Pana książka, po tysiąckroć pragnę czytać Pana historie niż "twórcze" zmagania niektórych pisarzy polskich bądź zagranicznych.

 
 
Świat się zrobił bezczelny. Świat człowiekowi pluje w twarz. Świat traktuje nas jak kretynów; ciemniaków, którym można wcisnąć każdy kit.**
Święta prawda. Jak wiele innych opinii Pana Cejrowskiego.
Sztuka pisania i czytania między wierszami. Słowna iluzja, subtelna aluzja i żaluzja dyskrecji. Ileż trzeba wiedzieć o kulturze własnego narodu, o drogach, którymi krążą podświadome skojarzenia, by tak TO napisać, żeby nie napisać nic, ale żeby po przeczytaniu wszystko dla wszystkich było jasne.***
W "Podróżniku WC" wszystko jest jasne. Czarno na białym. Już samo to świadczy o niebywałej inteligencji tegoż Pana.
Po polsku (...) nigdy nie klnę. Nigdy! Dziadek mi mówił, że mowy polskiej kalać nie wolno, tak jak nie wolno kalać godła, flagi, pamięci przodków etc. Więc nie kalam. Dziadek używał w tym kontekście bardzo dosadnego porównania: Kiedy ktoś bruka mowę polską wulgarnymi słowami, to tak jakby szczał na groby naszych przodków, którzy zginęli w obronie ojczystej mowy. (...)****
Jaki dziadek, taki wnuczek. ;-)
W każdym razie popieram.

I wreszcie coś dla bibliotekarzy i miłośników wszelakiej kultury:
Podziwianie malarskiego kunsztu minionych pokoleń to zadanie młodości, bo trzeba mieć czynne i chłonne wszystkie zmysły. Trzeba też - obowiązkowo! - zapłodnić młody umysł i serce pięknem, by potem samemu mieć zdolność tworzenia piękna dla innych. Robiąc to dopiero na emeryturze, czyli po pracy, zachowujemy się jak samoluby - wtedy można sobie jeździć po galeriach i odświeżać wspomnienia - przedtem należało jednak dać coś światu. Pozostawić własną odrobinę piękna.
(...)
Oglądanie malarstwa wyzwala, bo możesz sobie zupełnie spokojnie pozwolić na każdy gust. Nikt nie będzie miał odwagi zakwestionować twojego wyboru, bo... skoro coś wisi w muzeum, to twój wybór może być co najwyżej ekscentryczny, ale nigdy zły.*****


Chyba nie trzeba komentować. Mogę jedynie już tylko polecić "Podróżnika WC". Warto!

* Wojciech Cejrowski na okładce książki "Podróżnik WC. Wydanie II poprawione"
** W. Cejrowski, Podróżnik WC. Wydanie II poprawione, Wydawnictwo "Bernardinum", Pelplin 2010, s. 164
*** Tamże, s. 165
**** Tamże, s. 132
***** Tamże, s. 51-52

niedziela, 2 września 2012

W pogoni za inspiracją... za życiem...

Beata Pawlikowska "Blondynka, jaguar i tajemnica Majów"

"Moje Majańskie przeznaczenie właśnie się dopełniło. Przeżyłam wędrówkę przez Dom Ognia i Dom Lodu, znalazłam Bohaterskich Bliźniaków, doświadczyłam Ciemności, Ognia i grozy Domu Ostrzy, uniknęłam pożarcia przez dzikie bestie na dwóch, czterech lub ośmiu nogach."*

Och tak. Podróż moja po świecie Majów z Beatą Pawlikowską dobiegła końca. Wiem to już na pewno: to nie ostatnia podróż z tą arcyciekawą podróżniczką. Książkę warto przeczytać choćby ze względu na ciekawy styl pisania (znam się na stylach! najlepsze podkreślam zawsze i wszędzie, tego możecie być pewni: lekkie, optymistyczne pióro to jest właśnie to!). Prócz tego Pawlikowska ma w zanadrzu kilka innych atutów. Są nimi przepiękne fotografie i interesujące historie. Bardzo spodobała mi się legenda o dwóch Bohaterskich Braciach, ale również opowieść o Bracie Bartłomieju oraz wspomniane w jednym z rozdziałów kryształowe czaszki.

"Blondynka, jaguar i tajemnica Majów" to w ostatnim czasie nie jedyna książka podróżnicza przeczytana przeze mnie.  Gorszej jakości jeśli chodzi o skład, ale całkiem niezłej, jeśli mówimy o zawartości - Blondynka w Indiach z serii kieszonkowych Dzienników z podróży National Geographic Polska. Mnóstwo fotografii, trochę mniej tekstu, ale sprawdza się w sytuacji, kiedy za oknami pada deszcz, a naszą podróż, choćby nawet i do pracy, umila nie kto inny, a tylko (i aż!) Pawlikowska.


W planach mam jeszcze kilka jej pozycji, ale z kilku powodów przebywając w bibliotece świadomie wybieram (na razie tylko w myślach, wkrótce w rzeczywistości) tytuł "Blondynka na Czarnym Lądzie".

Swoją drogą dla facebook'owych ludzisków polecam profil pisarki i podróżniczki - pani Beaty. Optymistyczne, żółte karteczki robią duże wrażenie na ludziach chcących coś zmienić. Na mnie już zrobiły. ;)

Wszystko za życie (Into The Wild)

czas trwania:    2 godz. 28 min.
gatunek:    Biograficzny, Dramat, Przygodowy
premiera:    4 kwietnia 2008 (Polska) 1 września 2007 (świat) (więcej...)
produkcja:    USA
reżyseria:    Sean Penn
scenariusz:    Sean Penn

Historia prawdziwa: inteligentny bohater rzuca wszystko, całe swoje cywilizowane życie, i wyrusza w dzicz, w prawdziwą dziką przyrodę Alaski. Nie byłby to film tak ciekawy gdyby nie: wspaniali ludzie poznani przez Chrisa vel. Alexandra Supertrampa, moralne zasady jakimi kieruje się bohater, interesujące cytaty, niesamowite podróże przez puszcze, pustynie, plaże, samotne idylliczne niemal miejsca, czy wielkie konglomeracje. Owacje na stojąco za zdjęcia do filmu należą się Éric'owi Gautier'owi. W każdym razie film godny polecenia!

Na podstawie historii Chris'a McCandless'a powstała również powieść pod tym samym tytułem co film: "Wszystko za życie" Karkauer Jon
 * B. Pawlikowska, Blondynka, jaguar i tajemnica Majów, National Geographic Society, Warszawa 2010, s.255

Waris Dirie "Czarna kobieta, biały kraj"

Nie miałam ochoty na tę biografię. Chwil z nią spędzonych jednak nie żałuję.

Waris Dirie w swej książce porusza interesujące tematy dotyczące jej życia i wspaniałego kontynentu, z którego pochodzi. Jej spokojny, lekki, przyjemny dla czytelnika styl pisania ukazuje mądrość, inteligencję, pewność siebie autorki, a tym samym byłej modelki, ambasadorki ONZ, podejmującej walkę z brutalną tradycją Afrykanów jaką jest obrzezanie dziewcząt.
Waris Dirie zaznacza, że FGM (Female Genital Mutilation, czyli okaleczanie kobiecych genitaliów) nie jest jedynym problemem ludzi mieszkających w Afryce.
Afryka bowiem to kontynent ludzi o usposobieniu pasywnym, biernym.
(...) Afryka jest bierna. Nawet kiedy przybyli do niej Europejczycy, żeby ją splądrować i kształtować podług własnych wyobrażeń, pozostała pasywna. Wyzwoleńcze walki podczas dekolonizacji wkrótce po osiągnięciu niepodległości wygasły, pozostała znajoma bierność. Ludzie świętowali świeżo odzyskaną niezależność - i czekali. *
Waris Dirie przestrzega:
Nic się nie wydarzy, jeśli niczego się nie robi. Najgłupsze co można uczynić, to czekać, aż inni zmienią sytuację, w której się znajdujesz. To nie działa ani w wymiarze indywidualnym, ani grupowym. **
Szuka też wyjścia z innego impasu, kolejnego poważnego problemu Afryki:
Nigdzie na świecie poziom wykształcenia nie jest tak niski jak w Afryce. Nigdzie też tak wiele osób nie wie, co to szkoła ponadpodstawowa. Wojna domowa w mojej ojczystej Somalii doprowadziła do tego, że przeciętnie tylko dziesięć procent dzieci chodzi w ogóle do szkoły podstawowej.
(...)
Afryka potrzebuje oświaty. Bez niej nie może istnieć żaden dobrze funkcjonujący i wydajny system administracyjny, a życie publiczne nadal będzie zdominowane przez korupcję. Bez wykształcenia nie znajdzie się nikt, kto dbałby o drogi, szkoły czy szpitale, albo kto mógłby pracować w tych szkołach i szpitalach. Bez oświaty nie może być dobrze funkcjonującej opozycji, mogącej kontrolować rządy skorumpowanych i chciwych elit. ***
Są w Afryce ludzie, którzy:
(...) pławią się w bogactwie zdobywanym za pieniądze, które ukradli mieszkańcom Afryki i które dalej kradną. Przeznaczają subwencje rozwojowe i darowizny od ludzi z Zachodu na to, by ich flota samochodowa odpowiadała najnowszym trendom, spożywają więcej szampana i kawioru niż w jakiejkolwiek europejskiej stolicy i chronią swój status za pomocą na wskroś skorumpowanego systemu, w którym tylko członkowie rodziny i bliscy przyjaciele mają szansę na intratne stanowisko.****
Nie jest łatwo walczyć z korupcją, biernością, pasywnością, brakiem edukacji, biedą, wyzyskiwaniem, brutalnym traktowaniem kobiet w afrykańskiej społeczności. Jest jednak pewna kobieta, która walczy z mentalnością Afrykan. Czy jej się to uda? Wierzę, że tak. Ona też w to wierzy. Walczy. Skupia się głównie na kobietach, ale to nie jest jej jedyny cel. Celem jest pokonanie wszelakich przeszkód, bo jak mówi przysłowie namibijskie: " Tylko idąc naprzód, dojdzie się do końca podróży".




Szczerze polecam! Zapewniam, że jest to wartościowa i pouczająca lektura.

* Waris Dirie "Czarna kobieta, biały kraj", Świat Książki, Warszawa 2012, s. 113
** Tamże
*** Tamże, s. 111
**** Tamże, s. 151

Piękno, kobiecość, eteryczność i niejaka elegancja.

Sylwia Kalinowska



Prawda, że piękne?
Zainteresowanych odsyłam do Sylwia Kalinowska - Malarstwo lub tutaj.

 Polecam również efekt mojego szperactwa internetowego:


Autor: Maria Marek - Prus

Dzięki takiej sztuce piękno staje się częścią nas - odbiorców. Obyż było nas z dnia na dzień coraz więcej.

Jak widać nie potrzeba słów, by opisać kobiecość.

niedziela, 26 sierpnia 2012

Penelope

czas trwania: 1 godz. 44 min.
gatunek: Fantasy, Romans
premiera: 8 września 2006 (świat)
produkcja: USA, Wielka Brytania
reżyseria: Mark Palansky
scenariusz: Leslie Caveny

Urzekł mnie ten film.  Baśń dla dorosłych ciałem i młodych duchem. Lekka, przyjemna i z morałem.
Taki trochę mroczno-optymistyczny film.

Mroczny, bo klątwa, bo odizolowana od świata Penelopa, bo matka Penelopy w dosyć dziwny sposób podchodzi do "urody" swej córki, bo film przypomina troszeczkę (dosłownie tyci-tyci, ale jednak!) Burtona.

Optymistyczny, bo prawdziwa i spełniona miłość (a jakżeby inaczej!), bo odkrywanie siebie i świata, bo próba zaakceptowania swoich wad, bo walka z nimi.

I całkiem niezła rola James'a McAvoy'a. Ale to całkiem subiektywna opinia. ;-)

Witam!

Taki mój literacko-filmowy eksperyment. Kultury i sztuki również nie zabraknie.
Kto chce zostać królikiem doświadczalnym? ;-)