niedziela, 30 września 2012

Jonathan Carroll "Białe jabłka"

Czytając "Białe jabłka" momentami chciałam wyrzucić książkę z hukiem w drugi, jakże daleki i zaciemniony, kąt. Z jednej strony powieść jest pełna akcji, ale i delikatności. Z drugiej wydaje się być zbyt wulgarna (choć w rzeczywistości taka nie jest). Zapewne wina leży po stronie autora, który próbuje czytelnika oczarować słowem, ale chwilami zmienia się niczym Hyde w seksualnego ogiera - nie śmieszy to jednak, nie bawi, nie interesuje.

Nie przemawiają do mnie również WIELKIE myśli Carroll'a.

- Możesz mi opisać swoje wrażenia?
- Pewnie tak, ale nic byś nie zrozumiała. Nie, że jesteś głupia, ale żeby wyraźnie ujrzeć życie, naprzód musi ono dobiec końca. Nie wolno ci się spodziewać żadnych korzyści, musisz porzucić nadzieje i ukryte pragnienia... Mówić, czego się nauczyłam, to jakby tłumaczyć ci coś, podczas gdy ty doznajesz orgazmu.
- Babciu!
- To prawda, serdeńko. Tym różni się spokojna jasność, która przychodzi po miłosnym akcie, od tego, co przeżywa się w trakcie.
Isabelle uśmiechnęła się łobuzersko
- Myślałam, że życie to kabaret. A ty mi mówisz, że to jeden wielki orgazm?*

Jedyny ciekawy fragment to rzeź w zoo.
"Białe jabłka" to nie książka magiczna, a krzywe lustro "niby-rzeczywistości".
Tchórzostwo (Isabelle), kobieciarstwo (Vincent) i chorobliwa zazdrość (Bruno) wydają się być jedynymi cechami papierowych bohaterów.
Poszukując książki ciekawej zwracam szczególną uwagę na styl pisania i nazwy własne.  Intrygujące imiona są równoznaczne z interesującą wyobraźnią pisarza. Tutaj tego nie widzę.
W parę minut Isabelle stanęła koło babki i spojrzała przez okno na psa.
- Jak on się wabi? Ma jakieś imię?
- Hietzl. - Nazwa brzmiała trochę jak "hycel".
Imię było tak idiotyczne, że mimo woli Isabelle parsknęła śmiechem.**


Autor - klasyk? Nie dla mnie. Przypomina on trochę Musso. Choć według mnie Guillaume bije go na głowę. A szkoda!

* Jonathan Carroll "Białe jabłka", Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2002, s. 229-230
** Tamże, s. 241

sobota, 8 września 2012

Wojciech Cejrowski "Podróżnik WC. Wydanie II poprawione"

(...) wstydziłem się robić dodruki, bo dziś już większości tamtych historii w ogóle bym nie opowiedział! Są krępujące.*
Niepotrzebnie, Panie Wojtku, proszę mi wierzyć. Jakżebym chciała pisać tak dobrze jak Pan to robi. Choćby i była to najgorzej napisana przez Pana książka, po tysiąckroć pragnę czytać Pana historie niż "twórcze" zmagania niektórych pisarzy polskich bądź zagranicznych.

 
 
Świat się zrobił bezczelny. Świat człowiekowi pluje w twarz. Świat traktuje nas jak kretynów; ciemniaków, którym można wcisnąć każdy kit.**
Święta prawda. Jak wiele innych opinii Pana Cejrowskiego.
Sztuka pisania i czytania między wierszami. Słowna iluzja, subtelna aluzja i żaluzja dyskrecji. Ileż trzeba wiedzieć o kulturze własnego narodu, o drogach, którymi krążą podświadome skojarzenia, by tak TO napisać, żeby nie napisać nic, ale żeby po przeczytaniu wszystko dla wszystkich było jasne.***
W "Podróżniku WC" wszystko jest jasne. Czarno na białym. Już samo to świadczy o niebywałej inteligencji tegoż Pana.
Po polsku (...) nigdy nie klnę. Nigdy! Dziadek mi mówił, że mowy polskiej kalać nie wolno, tak jak nie wolno kalać godła, flagi, pamięci przodków etc. Więc nie kalam. Dziadek używał w tym kontekście bardzo dosadnego porównania: Kiedy ktoś bruka mowę polską wulgarnymi słowami, to tak jakby szczał na groby naszych przodków, którzy zginęli w obronie ojczystej mowy. (...)****
Jaki dziadek, taki wnuczek. ;-)
W każdym razie popieram.

I wreszcie coś dla bibliotekarzy i miłośników wszelakiej kultury:
Podziwianie malarskiego kunsztu minionych pokoleń to zadanie młodości, bo trzeba mieć czynne i chłonne wszystkie zmysły. Trzeba też - obowiązkowo! - zapłodnić młody umysł i serce pięknem, by potem samemu mieć zdolność tworzenia piękna dla innych. Robiąc to dopiero na emeryturze, czyli po pracy, zachowujemy się jak samoluby - wtedy można sobie jeździć po galeriach i odświeżać wspomnienia - przedtem należało jednak dać coś światu. Pozostawić własną odrobinę piękna.
(...)
Oglądanie malarstwa wyzwala, bo możesz sobie zupełnie spokojnie pozwolić na każdy gust. Nikt nie będzie miał odwagi zakwestionować twojego wyboru, bo... skoro coś wisi w muzeum, to twój wybór może być co najwyżej ekscentryczny, ale nigdy zły.*****


Chyba nie trzeba komentować. Mogę jedynie już tylko polecić "Podróżnika WC". Warto!

* Wojciech Cejrowski na okładce książki "Podróżnik WC. Wydanie II poprawione"
** W. Cejrowski, Podróżnik WC. Wydanie II poprawione, Wydawnictwo "Bernardinum", Pelplin 2010, s. 164
*** Tamże, s. 165
**** Tamże, s. 132
***** Tamże, s. 51-52

niedziela, 2 września 2012

W pogoni za inspiracją... za życiem...

Beata Pawlikowska "Blondynka, jaguar i tajemnica Majów"

"Moje Majańskie przeznaczenie właśnie się dopełniło. Przeżyłam wędrówkę przez Dom Ognia i Dom Lodu, znalazłam Bohaterskich Bliźniaków, doświadczyłam Ciemności, Ognia i grozy Domu Ostrzy, uniknęłam pożarcia przez dzikie bestie na dwóch, czterech lub ośmiu nogach."*

Och tak. Podróż moja po świecie Majów z Beatą Pawlikowską dobiegła końca. Wiem to już na pewno: to nie ostatnia podróż z tą arcyciekawą podróżniczką. Książkę warto przeczytać choćby ze względu na ciekawy styl pisania (znam się na stylach! najlepsze podkreślam zawsze i wszędzie, tego możecie być pewni: lekkie, optymistyczne pióro to jest właśnie to!). Prócz tego Pawlikowska ma w zanadrzu kilka innych atutów. Są nimi przepiękne fotografie i interesujące historie. Bardzo spodobała mi się legenda o dwóch Bohaterskich Braciach, ale również opowieść o Bracie Bartłomieju oraz wspomniane w jednym z rozdziałów kryształowe czaszki.

"Blondynka, jaguar i tajemnica Majów" to w ostatnim czasie nie jedyna książka podróżnicza przeczytana przeze mnie.  Gorszej jakości jeśli chodzi o skład, ale całkiem niezłej, jeśli mówimy o zawartości - Blondynka w Indiach z serii kieszonkowych Dzienników z podróży National Geographic Polska. Mnóstwo fotografii, trochę mniej tekstu, ale sprawdza się w sytuacji, kiedy za oknami pada deszcz, a naszą podróż, choćby nawet i do pracy, umila nie kto inny, a tylko (i aż!) Pawlikowska.


W planach mam jeszcze kilka jej pozycji, ale z kilku powodów przebywając w bibliotece świadomie wybieram (na razie tylko w myślach, wkrótce w rzeczywistości) tytuł "Blondynka na Czarnym Lądzie".

Swoją drogą dla facebook'owych ludzisków polecam profil pisarki i podróżniczki - pani Beaty. Optymistyczne, żółte karteczki robią duże wrażenie na ludziach chcących coś zmienić. Na mnie już zrobiły. ;)

Wszystko za życie (Into The Wild)

czas trwania:    2 godz. 28 min.
gatunek:    Biograficzny, Dramat, Przygodowy
premiera:    4 kwietnia 2008 (Polska) 1 września 2007 (świat) (więcej...)
produkcja:    USA
reżyseria:    Sean Penn
scenariusz:    Sean Penn

Historia prawdziwa: inteligentny bohater rzuca wszystko, całe swoje cywilizowane życie, i wyrusza w dzicz, w prawdziwą dziką przyrodę Alaski. Nie byłby to film tak ciekawy gdyby nie: wspaniali ludzie poznani przez Chrisa vel. Alexandra Supertrampa, moralne zasady jakimi kieruje się bohater, interesujące cytaty, niesamowite podróże przez puszcze, pustynie, plaże, samotne idylliczne niemal miejsca, czy wielkie konglomeracje. Owacje na stojąco za zdjęcia do filmu należą się Éric'owi Gautier'owi. W każdym razie film godny polecenia!

Na podstawie historii Chris'a McCandless'a powstała również powieść pod tym samym tytułem co film: "Wszystko za życie" Karkauer Jon
 * B. Pawlikowska, Blondynka, jaguar i tajemnica Majów, National Geographic Society, Warszawa 2010, s.255

Waris Dirie "Czarna kobieta, biały kraj"

Nie miałam ochoty na tę biografię. Chwil z nią spędzonych jednak nie żałuję.

Waris Dirie w swej książce porusza interesujące tematy dotyczące jej życia i wspaniałego kontynentu, z którego pochodzi. Jej spokojny, lekki, przyjemny dla czytelnika styl pisania ukazuje mądrość, inteligencję, pewność siebie autorki, a tym samym byłej modelki, ambasadorki ONZ, podejmującej walkę z brutalną tradycją Afrykanów jaką jest obrzezanie dziewcząt.
Waris Dirie zaznacza, że FGM (Female Genital Mutilation, czyli okaleczanie kobiecych genitaliów) nie jest jedynym problemem ludzi mieszkających w Afryce.
Afryka bowiem to kontynent ludzi o usposobieniu pasywnym, biernym.
(...) Afryka jest bierna. Nawet kiedy przybyli do niej Europejczycy, żeby ją splądrować i kształtować podług własnych wyobrażeń, pozostała pasywna. Wyzwoleńcze walki podczas dekolonizacji wkrótce po osiągnięciu niepodległości wygasły, pozostała znajoma bierność. Ludzie świętowali świeżo odzyskaną niezależność - i czekali. *
Waris Dirie przestrzega:
Nic się nie wydarzy, jeśli niczego się nie robi. Najgłupsze co można uczynić, to czekać, aż inni zmienią sytuację, w której się znajdujesz. To nie działa ani w wymiarze indywidualnym, ani grupowym. **
Szuka też wyjścia z innego impasu, kolejnego poważnego problemu Afryki:
Nigdzie na świecie poziom wykształcenia nie jest tak niski jak w Afryce. Nigdzie też tak wiele osób nie wie, co to szkoła ponadpodstawowa. Wojna domowa w mojej ojczystej Somalii doprowadziła do tego, że przeciętnie tylko dziesięć procent dzieci chodzi w ogóle do szkoły podstawowej.
(...)
Afryka potrzebuje oświaty. Bez niej nie może istnieć żaden dobrze funkcjonujący i wydajny system administracyjny, a życie publiczne nadal będzie zdominowane przez korupcję. Bez wykształcenia nie znajdzie się nikt, kto dbałby o drogi, szkoły czy szpitale, albo kto mógłby pracować w tych szkołach i szpitalach. Bez oświaty nie może być dobrze funkcjonującej opozycji, mogącej kontrolować rządy skorumpowanych i chciwych elit. ***
Są w Afryce ludzie, którzy:
(...) pławią się w bogactwie zdobywanym za pieniądze, które ukradli mieszkańcom Afryki i które dalej kradną. Przeznaczają subwencje rozwojowe i darowizny od ludzi z Zachodu na to, by ich flota samochodowa odpowiadała najnowszym trendom, spożywają więcej szampana i kawioru niż w jakiejkolwiek europejskiej stolicy i chronią swój status za pomocą na wskroś skorumpowanego systemu, w którym tylko członkowie rodziny i bliscy przyjaciele mają szansę na intratne stanowisko.****
Nie jest łatwo walczyć z korupcją, biernością, pasywnością, brakiem edukacji, biedą, wyzyskiwaniem, brutalnym traktowaniem kobiet w afrykańskiej społeczności. Jest jednak pewna kobieta, która walczy z mentalnością Afrykan. Czy jej się to uda? Wierzę, że tak. Ona też w to wierzy. Walczy. Skupia się głównie na kobietach, ale to nie jest jej jedyny cel. Celem jest pokonanie wszelakich przeszkód, bo jak mówi przysłowie namibijskie: " Tylko idąc naprzód, dojdzie się do końca podróży".




Szczerze polecam! Zapewniam, że jest to wartościowa i pouczająca lektura.

* Waris Dirie "Czarna kobieta, biały kraj", Świat Książki, Warszawa 2012, s. 113
** Tamże
*** Tamże, s. 111
**** Tamże, s. 151

Piękno, kobiecość, eteryczność i niejaka elegancja.

Sylwia Kalinowska



Prawda, że piękne?
Zainteresowanych odsyłam do Sylwia Kalinowska - Malarstwo lub tutaj.

 Polecam również efekt mojego szperactwa internetowego:


Autor: Maria Marek - Prus

Dzięki takiej sztuce piękno staje się częścią nas - odbiorców. Obyż było nas z dnia na dzień coraz więcej.

Jak widać nie potrzeba słów, by opisać kobiecość.